Wernisaż 12 grudnia 2018, o godz. 20:30 w galerii Poziom 4. Filharmonii w Szczecinie otworzy SIKSA, duet złożony z wokalistki i basisty. Artyści sami swoją twórczość nazywają „buntem na zamówienie bez organizowania przetargów”. Tworzą jedyne w swoim rodzaju widowisko, łączące w sobie elementy punkowego koncertu i teatralnego performance będącego artystyczną oraz ideologiczną prowokacją. SIKSA nie boi się mocnych słów. Obnażając hipokryzję współczesnego świata, wyprowadza odbiorców ze strefy komfortu oraz pozostawia odartych ze złudzeń i masek przywdziewanych na co dzień.
Projektowi „Adolescent” towarzyszy tekst napisany przez dr. Krzysztofa Łukomskiego.
„Większość z nas pamięta okres dojrzewania jako rodzaj podwójnej negatywności: nie mogąc już dłużej być dziećmi, nie jesteśmy jeszcze zdolni do bycia dorosłymi”
Julian Barnes
Nie prosiłem się o to by się urodzić. Nikt inny też nie. Wielkość i złożoność świata sprawia, że czuję się mały i wolny od odpowiedzialności. Wydaje mi się że jedyną ważną rzeczą do roboty jest podejmować próby i spędzać dobrze czas. Rozumiesz to uczucie?”* Aby odpowiedzieć na pytanie zadane przez nastoletniego bohatera powieści Erlenda Loe, potrzeba nam wyrafinowanej umiejętności powrotu do czasu, o którym słusznie/niesłusznie* programowo zapominamy, kiedy stajemy się dorosłymi. Ten przedział wiekowy pomiędzy późną podstawówką a końcem liceum, to okres prób i powolnej akceptacji własnych niepowodzeń, przekuwanych w lekcje życia, które z czasem, w miarę rozwoju kolekcji wzlotów i upadków w starszym okresie bytności, zaczynamy uromantyczniać i resentymentalizować. Do tej specyficznej poetyki wrażeń i emocjonalności odwołuje się tytułowe pojęcie wystawy „Adolescent”. W języku angielskim oznacza ono w zasadzie to, co polskie słowo „Nastoletni”, ale w rzeczywistości odmienność lingwistyczna i kulturowa pozostawia ów wyraz niemożliwym do odpowiedzialnej translacji na język polski. Gdybyśmy jednak byli uparci, możemy spróbować tłumaczeń literalnych i pośrednich. „Adolescent” to inaczej „dojrzewający” lub dokładniej „rosnący ku dorosłości”. To wzrastanie, jak w powyższym cytacie z ikonicznej norweskiej powieści o perypetiach „Naiwnego” w drodze ku osiągnięciu dojrzałości, nie zna limitów. Podwójna negatywność, o której pisał Julian Barnes, zawiera się w przedziale czasowym między uwolnieniem spojrzenia (i swobody działania): od odprowadzania wzrokiem przez dorosłych w dzieciństwie, nim samemu stanie się owym „patrzącym” dorosłym. Górna granica dojrzewania to zwyczajowo pakt zaakceptowania tzw. norm społecznych i obyczajowych (szczególnie w kulturach o wysokim standardzie zasad i nadzoru postępowania oraz rygorze wydawania opinii o wszystkich, którzy owym normom nie chcą się podporządkować), które niedojrzałą wciąż istotę mają podporządkować lub skazać na „wieczną niedojrzałość” (co zresztą pewna konserwatywna i dorosła grupa społeczna chętnie robi dzięki systemowi reguł, ocen i kar). Być może, jak próbuje udowodnić amerykańska popkultura (w postaci bohaterów popularnych teenage-seriali), nastolatki dziś są o wiele dojrzalsze niż w poprzednich pokoleniach, mniej rozrabiają, a nawet jeśli, to w zorganizowany sposób, wzmocniony wikiwiedzą i wszędobylskim „google search”, znacznie wcześniej niż kiedyś „przeczuwając”, kiedy „wrócą dorośli”; „wszystko podobno bardziej planują”, zmyślnie organizują i rozprawiają się z wyzwaniami bardzo już postmodernistycznej „współczesności”, w której komunikację międzyludzką zastąpiły jej substytuty i algorytmy (istotne jest zrozumienie ironii zawartej w języku, w pojęciach wyrażających nowe „religie młodości”, zaprojektowane, o paradoksie, dla dojrzewających przez już dojrzałych, wyznaczane przez rytualne i pełne ukrytej kontroli narzędzia – smartfony, które de facto ogłupiają i uzależniają od znajdywania szybkich i prostych rozwiązań zamiast dochodzenia do pewnych rezultatów przez dłuższe, doświadczalne „praktyki poszukiwania”, wreszcie media rzekomo „społecznościowe”, które w istocie znacząco alienują jednostki).
W powszechnej opinii dorosłych, jeszcze bardziej dziś niż chyba kiedykolwiek wcześniej, „młodzi” są zupełnie „nieprzygotowani do życia”. Ale czy rzeczywiście i co to właściwie znaczy? W mowie potocznej pojawia się od czasu do czasu wyrażenie mające to współcześnie dookreślić: „świadomie przedłużane dzieciństwo” (w języku angielskim, a bardziej nawet amerykańskim, sformułowane w odniesieniu do wiecznych „nastolatków” jako „prolonged adolescence”). Od zawsze przeczuwałem, że w określeniach typu „wieczny student” czy beznadziejnych uproszczeniach (i kliszach) w rodzaju: „jesteś ciągle jak nastolatka”, kryje się zazdrość już mocno dojrzałych o pewną wyjątkową wrażliwość, którą zwykle traci się, nie tyle z wiekiem, co raczej obrastając rutyną wykonywanej pracy i powtarzalnymi mechanizmami tzw. „dorosłego życia” (nie dotyczy to jednak wszystkich równo, ale jednakże i tak tworzy fałszywy obraz tego, „jak być powinno” w powszechnym mniemaniu pewnej konserwatywnej obyczajowo korporacji „dorosłej większości społeczeństwa”).
Symptomami dojrzewania w jego psychologicznym aspekcie są, po pierwsze, bycie w stanie pewnego ciągłego oczekiwania na coś co ma nastąpić, pozwalające na niezwykłą kreatywność i po drugie, niepoddawanie się regułom określanym z zewnątrz. Jednocześnie, ujawnia się także w tym okresie wzmożona potrzeba usankcjonowania pewności siebie i „odnalezienia się” wobec świata (uwiarygadniające własną podmiotowość i wyjątkowość), a także, niczym w grze (komputerowej), walka z czyhającymi na każdym kroku odkryciami „prawd o życiu”, drobnymi przykrości i seriami większych niepowodzeń i załamań (wynikających, a jakże, z zaprojektowanej przez świat dorosłych konkurencyjności, rozumianej jako wyścig jednostek w celu osiągnięcia większego zysku, coraz chętniej w dobie późnego kapitalizmu wmawianej nastolatkom, jako normy właściwej dla opisania wyzwań dorosłości), które w okresie dziecięcym były dotychczas obojętne, czy neutralne. Ideologia gromadzenia kapitału „ku dorosłości” ma organizować wszelkie dziedziny życia, w tym także pragnienia i uczucia. W pamiętnym filmie Soffi Coppoli zatytułowanym „Virgin Suicides”*** jeden z jego bohaterów, Jeffrey, trafnie określa różnicę między paradygmatami dojrzewania, a wizjami zaprogramowanej dorosłości: „We realized that the version of the world they rendered for us was not the world they really believed in...” (tłum. „Zdaliśmy sobie sprawę, że wersja świata, który dla nas stworzyli, nie była światem, w który oni sami naprawdę wierzyli”). Ten w zasadzie odwieczny paradoks, pozwala nam może mieć nadzieję, że owe/owi przedłużający swą młodość nastolatkowie/nastolatki, z pokolenia na pokolenie, będą coraz bardziej wyczuleni na „ściemy” dorosłych i wezmą sprawy w swoje ręce****, zanim dorośli zupełnie zapomną jak to było być niepokornymi, ale bardzo twórczymi istotami. W przeciwnym razie grozi nam wylęgarnia podobnych do siebie, spacyfikowanych, zbyt wcześnie dorosłych nastoletnich, których poeta i artysta, Wojtek Bąkowski (lider grupy Niwea) w pokoleniowym utworze sprzed paru lat trafnie określił tak: „Miły, miły, miły, miły młody człowiek” . A takich „miłych” zdecydowanie łatwiej poddawać kontroli. Wy, „Adolescenci przyszłości”, kiedy Wasze wersje z przyszłości będą do Was przemawiać i Was pouczać, wykrzyczcie głośno swoją niezgodę! Jeśli zbyt głęboko zanurkujecie w e-rzeczywistość, którą niektórzy dorośli zaprojektowali, by uśpić Waszą czujność, ten świat rzeczywiście czeka zagłada. Nie dajcie się zwieść lub raczej zawierzcie głosowi, wyrażonemu przez Holdena, bohatera pamiętnej powieści Salingera („Buszujący w zbożu”): „Niektóre rzeczy powinny by zostawać zawsze niezmienione. Żeby można je wpakować do jednej z tych wielkich oszklonych szaf i tak je przechowywać”.
* niepotrzebne skreślić
** wg oryginału: I did not ask to be born. Neither did anyone else. The size and complexity of the universe makes me feel so small and free of responsibility. It makes me feel that the only meaningful thing to do is to try and have a good time. Do you understand that feeling?; Naiwny. Super. Erlend Loe, wydanie polskie, Zysk i S-ka. Rok wydania: 2002.
*** tytuł filmu, jak wiele innych zresztą, został irracjonalnie i w iście neo-purytańskim stylu, przetłumaczony na język polski jako „Przekleństwa niewinności”, zamiast dosłownie jako „Dziewicze samobójstwa”, co choć jest zręcznym wybiegiem językowym, stanowi także o symptomatycznym wskazaniu, jak zwykle drobnomieszczańska kultura wzmożenia właściwej „obyczajowości” próbuje unikać konfrontacji z tym, co nie mieści się w przyjętych ideałach „moralności”;
**** marzenia niektórych dorosłych o perspektywie przejęcia realnej władzy przez młodych pojawiają się od czasu do czasu, np. w postaci promowania tzw. „parlamentów młodzieżowych” lub „oksfordzkich dyskusji” o świecie urządzanych przez licealistów, które mają pokazać nastolatkom, że już wkrótce w taki właśnie sposób zaczną organizować zarządzanie życiem i „zasobami”)
Organizator:
Fundacja Upside Art
Współorganizator:
Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie
Partnerzy:
Akademia Sztuki w Szczecinie
Miejsce Sztuki 44 w Świnoujściu
Zadanie publiczne jest współfinansowane ze środków budżetu Województwa Zachodniopomorskiego