W sobotę (18.09) o godzinie 19:00 zapraszamy na spotkanie z Mary Komasą i jej hipnotyzującym albumem „Disarm”.
Płyta powstała w Londynie, Berlinie i Warszawie, aranżacje orkiestrowe przygotował Antoni Komasa-Łazarkiewicz, a produkcją zajęło się brytyjskie duo God Colony.
Koncert dostępny na
livefilharmonia.szczecin.pl.
Dostęp do platformy w cenach: 10 zł (na 24 godziny); 20 zł (na 48 godzin); 40 zł (na 30 dni).
Mary Komasa (Maria Komasa-Łazarkiewicz) ma bardzo solidne przygotowanie muzyczne; uczyła się gry na fortepianie, organach i klawesynie, studiowała śpiew operowy i jazz. Debiutowała płytą „Mary Komasa”, nagraną w 2015 roku w berlińskim studio LowSwing. „Disarm" jest drugim albumem artystki. Ukazał się w październiku 2019 roku nakładem Warner Music jednocześnie w Polsce, Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Podobnie jak pierwsza płyta został entuzjastyczne przejęty zarówno przez krytyków, jak i słuchaczy. „Disarm” otrzymał nominację do Nagrody Muzycznej Fryderyk 2020 w kategorii „Album Roku Alternatywa”. Chwaląc dojrzałość płyty, mocne teksty, emocjonalność i elegancję, a także „filmowość” kompozycji, Przemysław Solski pisał, że „Mary jest świadoma tego, co tworzy i w pełni się temu oddaje. Nie boi się zabrać głosu w ważnych, momentami intymnych sprawach. Robi to z klasą, tworząc do tego muzykę, która na długo zapada w głowie” (Nowa Muzyka, 11.10.2019).
Artystka wyraża problemy swego pokolenia – pokolenia urodzonego w latach 80. XX wieku i nazywanego przez nią „pokoleniem spadających gwiazd” – długo żyjącego beztrosko i bezrefleksyjnie w szklanej bańce, którego gorzkim odkryciem był fakt, że świat przestał być, a może nigdy nie był, domem bezpiecznym. Nieoczekiwanie dla siebie skonfrontowane z całą sekwencją nieszczęść współczesności, niesprawiedliwością, z długiem ekologicznym i świadomością, że „nie mamy Ziemi B”, zrozumiało, że ciąży na nim odpowiedzialność już nie tylko za swoje życie i szczęście, ale za przyszłość planety, i że nie może od niej się uchylić.
Na pytanie Anny Serdiukow „Co próbujesz rozbroić za pomocą „Disarm”? Mary Komasa mówi: „Świat. I człowieka. Mam poczucie, że przestaliśmy się komunikować w naturalny, najprostszy sposób – rządzą dziś nami aplikacje mobilne, a nie potrzeba zrozumienia siebie nawzajem. Wysyłamy w kosmos świadectwa naszego dziedzictwa i próbujemy skomunikować się z obcymi cywilizacjami, a sami między sobą nie potrafimy się porozumieć”. Mary wierzy, że sztuka może zmienić świat: „Ja nadal wierzę w jego dobro, ale musiałam się uzbroić w siłę. I paradoksalnie się rozbroić. Widząc, że moje słowa mogą zmienić przynajmniej najbliższe otoczenie, mieć wpływ na rzeczywistość choćby w małym promilu. Mam nadzieję, że ta płyta sprawi, że ktoś spojrzy na swoje pozamykane uczucia i zacznie rozbijać od środka warstwy skorup, które na siebie nakładamy. Sama się z tym zmierzyłam. Mam poczucie, że w dzisiejszych czasach przestaliśmy kochać siebie. Dopóki nie pokochamy siebie na nowo, nie będziemy mogli kochać innych ludzi, zwierząt, naszej planety. I nic się nie zmieni”. (Vogue, 23.10.2019). Ostatecznie więc najważniejsza jest miłość, o której Dante pisał, że „porusza Słońce i inne gwiazdy”, a o której Mary, w jego duchu, mówi, że „konstytuuje nas, wzmacnia, nadaje życiu sens. Podnosimy się dzięki uczuciu, stajemy się kreatywni, waleczni. Celem mojego życia jest miłość. Jakkolwiek by to nie brzmiało”.
Nie jest łatwo określić muzykę, którą tworzy. Czy jest to dream pop, czy dream pop noir? Krytycy dostrzegają i wyliczają wpływy tradycji negro spirituals, gospel, bluegrass, klasycznego rocka, punk rocka, new romantic. Sama artystka w jednym z wywiadów – może nieco przekornie i prowokująco – powiedziała, że jej muzyka to „elektroniczny soul/współczesny barok” (Electronic Soul/Modern Baroque). To dość karkołomne zestawienie, ale jej twórczość wymyka się próbom kategoryzacji. Niewątpliwie w „Disarm” Mary Komasa podejmuje świadomą i bardzo odważną grę z konwencjami i gatunkami muzycznymi.