W wieku stu lat zmarła wybitna fotografka Krystyna Łyczywek. Przez całe powojenne życie była związana ze Szczecinem. W ubiegłym roku z okazji setnych urodzin mieliśmy zaszczyt prezentować wystawę przedstawiającą niewielki fragment dorobku artystycznego Pionierki naszego miasta.
Für die Anmeldung zum Newsletter ist die folgende Einwilligung und Erklärung erforderlich!
Krystyna Łyczywek swoje pierwsze poważne zdjęcie zrobiła na obozie harcerskim w 1939 roku, aparatem fotograficznym Kodak Baby Box, który wygrała w szkole Urszulanek. Aparat zachował się do dziś. Impulsem, by po przyjeździe do powojennego Szczecina wrócić do fotografowania, były zdjęcia syna, wykonane w zakładzie fotograficznym i nieodpowiadające jej wyobrażeniom o fotografii.
Na temat fotografii Krystyny Łyczywek tak napisała Barbara Kosińska – historyk sztuki: „Fotografia, którą uprawia Krystyna Łyczywek, bliska jest temu, co Francuzi określają mianem humanistycznego reportażu, a którego znanymi mistrzami są Henri Carter-Bresson, Robert Doisneau i Eduard Boubat. Wiązanie tego faktu z jej studiami romanistycznymi, byłoby zbytnim uproszczeniem. Ta bliskość ideowa i artystyczna ma przyczyny głębsze… Humanistyczny reportaż narodził się we Francji, na przełomie lat 40. i 50., a więc w latach przezwyciężania materialnych i duchowych konsekwencji okrutnej wojny. Stąd leżąca u jego podstaw wielka potrzeba odbudowania wiary w wartości elementarne, w humanizm, stąd zachwyt dla fenomenu zwykłej, powszechnej egzystencji. Postawa ta wspólna dla wszystkich twórców nurtu humanistycznego reportażu, ludzi mających ze sobą doświadczenia wojny, musiała być także bliska Krystynie Łyczywek, dla której lata wojenne oznaczały pełne ryzyka i zagrożeń prace w konspiracji i aktywną walkę z okupantem w dniach Powstania Warszawskiego… Tematem głównym fotografii pozostaje człowiek, choć wiele uwagi poświęca także krajobrazowi. Człowieka obserwuje w jego naturalnym otoczeniu, czy będzie to środowisko wiejskie jak w cyklu „Ludzie z Istebnej”, czy ulice i zaułki wielkich miast Paryża, Rzymu czy Nowego Jorku. Patrzy na niego z życzliwością, uważnie, lecz zarazem z taktem i dyskrecją, podpatruje go, ale nie podgląda.”