Luigi Boccherini (1743-1805) oraz Wolfgang Amadeusz Mozart (1756-1791) to typowi przedstawiciele epoki klasycyzmu, to znaczy oprócz twórczości poważnej, takiej, jak opery, symfonie i msze, musieli komponować muzykę rozrywkową. Doskonale wiedzieli, że właśnie atrakcyjność tej ostatniej była kluczowa.
Olbrzymia jest twórczość Boccheriniego, który niesprawiedliwie jest dziś kojarzony jedynie ze słynnym menuetem z kwintetu nr 13. Liczne symfonie, kantaty, oratoria, opera, całe mnóstwo muzyki kameralnej, a przede wszystkim koncerty wiolonczelowe. Trzeba bowiem wiedzieć, że twórca ten jako wirtuoz tego instrumentu wprowadził go do panteonu solistów. Po raz pierwszy w historii wiolonczela w rękach Boccheriniego brzmiała śpiewnie jak skrzypce, dzięki zastosowaniu wysokich rejestrów, czarując jednocześnie ciepłym niskim brzmieniem. Wirtuozeria dzieł wiolonczelowych tego włoskiego twórcy także i dziś stanowi nie lada trudność dla adeptów sztuki gry na tym instrumencie, który z uwagi na sposób trzymania (między nogami) wprawdzie nawiązuje do violi da gamba, lecz z uwagi na kształt zaliczany jest do rodziny skrzypcowej. Ów znany „menuet Boccheriniego” to ślad ogromnej ilości (ponad 110) kwintetów z obsadą charakterystyczną dla tego króla wiolonczeli epoki klasycyzmu, a mianowicie: 2 skrzypiec, 1 altówka, 2 wiolonczele. Kwintety należą do grona kameralnych utworów rozrywkowych. Kwintet nr 7 e-moll należy do grupy kwintetów gitarowych nawiązujących do kolorytu muzyki hiszpańskiej. Powstał w 1799 roku i, aby oddać nieco owej Hiszpanii do składu smyczkowego, dołączona została gitara. Jednak nie jest to muzyka oryginalna, albowiem Boccherini dokonał tu transkrypcji wcześniejszego kwintetu fortepianowego z 1797 roku. Kompozycja pochodzi z czasu, kiedy kameralna muzyka włoskiego wiolonczelisty zaczynała zwiastować nadejście nowej, romantycznej epoki. Częściej słychać tu eksplorowanie molowych epizodów tematycznych, a i narracja zaskakuje dramatyzmem dalekim od estetyki beztroskiego menuetu. Pozostałe dwa kwintety natomiast to muzyka pochodząca z jasnych, beztroskich lat wczesnego klasycyzmu (1773), doskonale wpisująca się w idiom muzyki rozrywkowej, serenadowej, nieobligującej słuchaczy do szczególnego skupienia – umilającej pogawędkę arystokracji. Kompozycje z opusu 21 w tonacji D-dur oraz nr 6 w tonacji Es-dur należą do serii kwintetów fletowych, to znaczy wykonywanych w składzie: flet, 2 skrzypiec, altówka i wiolonczela.
Serenada W.A. Mozarta KV 575 również wywodzi się z kręgu Unterhaltungsmusik czyli muzyki rozrywkowej, jednak w tym przypadku wykonywanej przez zespoły instrumentów dętych, którą to praktykę w XVIII wieku nazywano mianem Harmoniemusik. Istotą było tu zaprezentowanie idealnego współbrzmienia instrumentów (harmonii), które występowały parami: 2 oboje, 2 klarnety, 2 waltornie, 2 fagoty. Tego typu utworów, nazywanych partitami, serenadami lub kasacjami, powstały na dworach habsburskiej arystokracji tysiące. Były popularne na dworach książąt, gdzie na przykład prezentowały przeróbki oper i baletów przy stole. Ale również w kręgu kościelnym i wojskowym. Mozart znał tę tradycję i kiedy wyrwał się na niepodległość, przenosząc się do Wiednia (z Salzburga), oprócz wielkich dzieł operowych („Uprowadzenie z seraju”) i koncertów fortepianowych (w których chciał pokazać swoje wirtuozowskie umiejętności) zaprezentował w Wiedniu serenady, ponieważ wiedział, że nic tak nie pomoże w poważnej karierze jak muzyka popularna czy też rozrywkowa. W Wiedniu poznano zatem serenady c-moll KV 388, B-dur KV 361 oraz tę w tonacji Es-dur KV 575, przeznaczoną pierwotnie na sekstet złożony z 2 klarnetów, 2 rogów i 2 fagotów. O tej pierwszej wersji dowiadujemy się z listu Mozart z 3 listopada 1781 roku: „O jedenastej w nocy obdarowano mnie serenadą na 2 klarnety, 2 rogi i 2 fagoty mojej własnej kompozycji. Skomponowałem ją na dzień św. Teresy dla siostry pani von Hickel, a szwagierki pana von Hickela (nadwornego malarza). To u nich wykonano ją po raz pierwszy. Sześciu grajków to chudziaki, ale grają bardzo ładnie, zwłaszcza pierwszy klarnecista i dwaj waltorniści. (...) W noc św. Teresy zagrali ją w trzech różnych miejscach. Ledwie skończyli grać w jednym, a już wołali ich gdzie indziej i za każdym razem płacili. Kazali sobie otworzyć bramę, stanęli na środku podwórka i, jak już się miałem rozbierać, zaskoczyli mnie początkowym akordem w Es-dur w najmilszy na świecie sposób”.
Utwór musiał być w Wiedniu popularny, ponieważ kompozytor zdecydował się poszerzyć skład do pełnego oktetu (dodał oboje). No cóż, w ten sposób dowiadujemy się, że imię Mozarta poznawała także ulica, a przyczynił się do tego zespół „chudziaków” grających jego rozrywkową serenadę.
------------------------------
dr Mikołaj Rykowski
Muzykolog i dyplomowany klarnecista, związany z Katedrą Teorii Muzyki na Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Autor książki i licznych artykułów poświęconych fenomenowi Harmoniemusik – XVIII-wiecznej praktyce zespołów instrumentów dętych. Współautor scenariuszy "Speaking concerts" i autor słownych wprowadzeń do koncertów filharmonicznych w Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy i Łodzi.