We współczesnej popkulturze czasem można odnieść wrażenie, że np. muzyka filmowa rozpoczęła się od soundtracku do „Piratów z Karaibów”, a najlepszym sposobem na opowiedzenie o Romeo i Julii jest hip-hop. Otóż zarówno muzyka do filmu o piratach, jak i najsłynniejsza historia o miłości została już wcześniej opracowana. Uczynili to: cudowne dziecko kompozycji Erich Korngold i klasyk muzyki XX wieku Sergiej Prokofiew.
Austriacki kompozytor Erich Wolfgang Korngold (1897-1957) od małości uchodził za cudowne dziecko. W wieku dziewięciu lat bowiem przedstawił swoja kantatę „Gold” Gustawowi Mahlerowi, który niezwłocznie rekomendował go do nauki u prof. Zemlinskiego. W wieku lat jedenastu napisał muzykę do baletu „Der Schneeman”, która została wykonana w Wiedeńskiej Operze Dworskiej i wzbudziła sensację. Co najważniejsze, Korngold wyrósłszy z wieku dziecięcego, utrzymał fenomenalne zdolności, wciąż zadziwiając świat rozległością kompozytorskiej inwencji. Nasilenie się ideologii nazistowskiej oraz bezpośrednio Anschluss Austrii sprawiły, że jak wielu innych kompozytorów zresztą podjął decyzję o wyjeździe. Wówczas, w 1934 roku Max Reinhardt (urodzony w Austrii, amerykański reżyser filmowo-teatralny) zaprosił go do Hollywood. I tak Korngold rozpoczął kilkuletnią przygodę pisania muzyki filmowej. Właściwie jest uważany za pioniera wielkich symfonicznych utworów do obrazów hollywoodzkich, z których ścieżka dźwiękowa do pirackiej historii pt. „Captain Blood” (1935) uchodzi dziś za klasykę. Jego muzyka filmowa miał tak silne oddziaływanie, że nawet po odłączeniu jej od obrazu filmowego dorównywała dziełom muzyki absolutnej. W późnych latach 30. Korngold powrócił do pisania muzyki autonomicznej. W 1937 roku powstał koncert skrzypcowy (premiera z Heifetzem), a także m.in. koncert wiolonczelowy (1946), serenada na orkiestrę smyczkową (1947) oraz symfonia (1947-1952). Erich Korngold pozostał wierny stylistyce późnoromantycznej, która, chcąc nie chcąc, w latach, kiedy powrócił do pisania muzyki niefilmowej, zupełnie wyszła z mody. Dlatego u schyłku drogi zawodowej artysta miał przekonanie, że został zapomniany. Dziś jednak jego twórczość coraz częściej staje się przedmiotem zainteresowania.
Na pierwszy rzut oka jest kilka paraleli między Korngoldem a Prokofiewem. Otóż Prokofiew także wyemigrował w następstwie zmian politycznych, a ściśle po rewolucji październikowej. Jednak po 20 latach powrócił do Związku Sowieckiego. Podobnie też jak Korngold, Sergiej Prokofiew wywodził się z tradycji późnoromantycznych. Lecz w toku artystycznego rozwoju rosyjski artysta zaczął przetwarzać romantyczne i klasyczne konwencje muzyczne w nowym modernistycznym duchu, co sprawiło, że okrzyknięto go największym neoklasykiem XX wieku.
Jak nietrudno się domyślić, powrót Prokofiewa do Związku Sowieckiego był niezwykle ryzykowny. Wszelkie indywidualności były tu traktowane źle, bo mogły zagrażać autorytetowi partii. Zauważmy, że za czasów Prokofiewa działała w ZSRR orkiestra bez dyrygenta „Piersinfans”. Dlaczego zatem Prokofiew, któremu wiodło się na Zachodzie zupełnie nieźle, zadecydował o powrocie? Jedna z hipotez mówi, że wobec faktu, iż w Stanach największym kompozytorem okrzyknięto Rachmaninowa, a w Europie Prokofiew zawsze był drugi po Strawińskim, wobec politycznego potępienia Szostakowicza w Związku Radzieckim, mógł tu liczyć na prymat (artykuł w „New Grove Dictionary”, autor Dorothea Redepenning). Tak czy inaczej, powracając do ojczyzny, Prokofiew skazał swoje dzieła (jak i siebie) na niepewny los. Balet „Romeo i Julia” (1935) z jego muzyką, mimo zaawansowanych prac inscenizacyjnych w teatrze Bolszoj, nie został pokazany premierowo w Moskwie, lecz w Brnie. Wszystko za sprawą sprzeciwu przewodniczącego Komitetu ds. Sztuk Płatona Kierżencewa.
Balet był zaprojektowany nie jako sekwencja popisów choreograficznych, ale spójna dramaturgicznie historia. Dlatego też muzyka baletowa Prokofiewa jest niezwykle głęboka wyrazowo, a fragmenty wybrane przez kompozytora do trzech suit doskonale radzą sobie poza teatrem. I poza polityką.
------------------------------
dr Mikołaj Rykowski
Muzykolog i dyplomowany klarnecista, związany z Katedrą Teorii Muzyki na Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Autor książki i licznych artykułów poświęconych fenomenowi Harmoniemusik – XVIII-wiecznej praktyce zespołów instrumentów dętych. Współautor scenariuszy "Speaking concerts" i autor słownych wprowadzeń do koncertów filharmonicznych w Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy i Łodzi.