Rosyjska dusza stanowi nieodgadnioną i fascynującą sferę – zwłaszcza dla ludzi Zachodu. W rosyjskiej literaturze i sztuce twórcy wydają się bez trudu łączyć uczucia na pozór sprzeczne. Można to określić tak: jak wznosić toast, to nad grobem, a jak płakać, to na weselu. Podobnie jest w rosyjskiej muzyce, w której w groteskowa radość pojawia się w utworach pisanych w czasach terroru, a uczucia miłosne rozkwitają pod ostrzałem armat wojennych. Wprawdzie kompozycje wielkich rosyjskich symfoników, które zabrzmią w piątkowy wieczór, pochodzą jeszcze z czasów „niewinnych” i by tak rzec, beztroskich, to jednak nie należą do rozrywek błahych. Są to: praca dyplomowa Dymitra Szostakowicza, a ściślej jego I Symfonia, oraz III Koncert Rachmaninowa, uznawany za jeden z najtrudniejszych w literaturze pianistycznej.
Sergiej Rachmaninow skomponował cztery koncerty fortepianowe. Trzeci w kolejności utrzymany jest w tonacji d-moll i pochodzi z 1909 roku. Rachmaninowski fortepian urzeka melodyjnością rozległych fraz, by znów ukazać tematy rytmiczne i żywe. Wyjątkowo piękny jest pierwszy temat części I, któremu przeciwstawiona zostaje nieco żartobliwa myśl kontrastująca. Pod koniec pierwszej odsłony koncertu pojawia się wirtuozowska kadencja. W części II (adagio) wyjątkowo urokliwy jest epizod środkowy, w którym ożywiony dialog prowadzi solista z klarnetem i fagotem przy akompaniamencie pizzicata skrzypiec. Także tu pojawia się rozbudowana kadencja, która prowadzi do ruchliwego i ciekawego brzmieniowo finału koncertu. Premierowe wykonanie utworu miało miejsce 29 listopada 1909 roku w Stanach Zjednoczonych z Rachmaninowem przy fortepianie i Walterem Damroschem (amerykańskim dyrygentem i kompozytorem niemieckiego pochodzenia) za pulpitem dyrygenckim. Nie od razu jednak utwór wszedł do zbioru najczęściej wykonywanych dzieł koncertowych. Było to spowodowane techniczną trudnością rachmaninowskiej partii fortepianowej. Najlepszym dowodem jest fakt, że Józef Hofmann, pianista, któremu koncert był dedykowany, wcale nie palił się do jego wykonania (podobno na przeszkodzie stały zbyt małe dłonie artysty). Tego rodzaju problemów nie ma zapewne solista piątkowego koncertu ormiański artysta Sergey Babayan. Jego kariera zawodowa dowodzi preferencji i predyspozycji w kierunku repertuaru późnoromantycznego, by wspomnieć trzecią nagrodę na Międzynarodowym Konkursie Chopinowskim w 2010 roku i zwycięstwo w Międzynarodowym Konkursie im. Piotra Czajkowskiego w Moskwie rok później.
Muzyka Rachmaninowa i Szostakowicza, mimo że wyrasta z tego samego kręgu kulturowego, przybiera jednak zupełnie inny wyraz. Sytuacja polityczna, a co za tym idzie polityka kulturalna w Rosji (potem w Związku Sowieckim) w pierwszych dekadach XX wieku zmieniała się niezwykle szybko i radykalnie. Sztuka pochodząca z pierwszej dekady stulecia zakorzeniona była jeszcze w romantycznym i z tego powodu nieco ospałym wieku XIX, podczas gdy już dwie dekady później twórcy musieli zmagać się z wyraźnymi dyrektywami politycznymi. W efekcie zarówno wydarzenia poprzedzające rewolucję październikową, jak i sama rewolucja sprawiły, że wielu twórców zaczęło emigrować. W 1917 roku wyjechał Rachmaninow. Po nim ojczyznę opuścili: Sergiej Prokofiew (1918), dyrygent Sergiusz Kusewicki (1920), Wasilly Kandinsky (1921), Marc Chagall (1923) i Aleksander Głazunow (1928). Dymitr Szostakowicz został. Przez całe życie musiał zmagać się z nieludzkim reżimem, swoją twórczością, balansując na granicy sławy i pogardy, a nawet życia i śmierci. Symfonia nr I to dzieło powstałe w latach 1924-1925 i w istocie jest pracą dyplomową Dymitra Dmitrijewicza, studenta Piotrogrodzkiego Konserwatorium. Premiera odbyła się 26 maja 1926 roku w Filharmonii Leningradzkiej i zakończyła się wielkim sukcesem. W czteroczęściowej klasycznej formie Szostakowicz zdradza znakomite opanowanie orkiestry (sam obawia się nawet, że ta praca idzie mu zbyt łatwo). Słychać też, że był wówczas Szostakowicz zafascynowany dziełami Prokofiewa i Strawińskiego.
Dwaj rosyjscy kompozytorzy i dwa oblicza rosyjskiej duszy. Ostatnie echo muzycznego romantyzmu i twórca, którego sława zaczęła, niestety, zagrażać samemu… Stalinowi.
------------------------------
dr Mikołaj Rykowski
Muzykolog i dyplomowany klarnecista, związany z Katedrą Teorii Muzyki na Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Autor książki i licznych artykułów poświęconych fenomenowi Harmoniemusik – XVIII-wiecznej praktyce zespołów instrumentów dętych. Współautor scenariuszy "Speaking concerts" i autor słownych wprowadzeń do koncertów filharmonicznych w Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy i Łodzi.